Piractwo i szeroko rozumiana kradzież wartości intelektualnej wciąż pozostaje ogromnym problemem współczesnego Internetu. Nic dziwnego, że właściciele szukają pomocy u największego wydawcy, czyli Google. Po latach negocjacji mamy pierwszą jaskółkę, która być może uczyni nam wiosnę. Google dogadało się z brytyjskimi organizacjami chroniącymi prawa autorskie i będzie karać strony z pirackimi treściami.
Ten temat jest naprawdę bardzo ważny, choć póki co nie dotyczy bezpośrednio naszego rynku. Wieloletnie rozmowy prowadzone między stroną brytyjską a Google i Microsoftem zakończyły się podpisaniem umowy, na mocy której od połowy 2017 roku z wyników wyszukiwania Google i Bing będą usuwane linki prowadzące do pirackich stron. Cały proces ma ruszyć dokładnie 1 czerwca.
Warto wiedzieć
Usuwane będą linki do stron zawierających zarówno kradzione filmy, jak i muzykę. Na razie nic nie wiadomo o witrynach kradnących treści pisane i graficzne.
Porozumienie zakłada, że po wpisaniu w wyszukiwarkę Google lub Bing frazy związanej z jakimś filmem czy utworem muzycznym (np. „Wilk z Wall Street online”), nie wyświetlą się wyniki, które dotychczas zajmowały czołowe pozycje. Zostaną one albo całkowicie usunięte, albo przesunięte poza pierwszą dziesiątkę – w praktyce oznacza to, że nie dotrze do nich około 90% internautów.
Pirackie serwisy na pierwszej stronie wyników wyszukiwania zastąpią linki do stron z legalną kulturą, które mają podpisane umowy z wydawcami i respektują prawa autorskie. Będą to więc przede wszystkim serwisy VOD, które oferują płatny dostęp do treści.
Naprawdę trudno uwierzyć, że brytyjskie porozumienie jest pierwszym, jakie zostało zawarte z właścicielami najważniejszych wyszukiwarek internetowych. Piractwo szerzy się w błyskawicznym tempie, na czym twórcy tracą ogromne pieniądze. Jest więc praktycznie przesądzone, że mamy do czynienia z precedensem, który zechcą wykorzystać organizacje chroniące prawa autorskie z innych krajów.
Google twierdzi, że i tak od lat walczy z piractwem, ale te działania są mało skuteczne. W praktyce ograniczają się do wyświetlania u dołu ekranu informacji o usunięciu niektórych wyników wyszukiwania na prośbę właścicieli praw autorskich. Internauci bez problemu sobie z tym radzą. Dowodem na to jest fakt, że np. w Polsce w pierwszej 10. najpopularniejszych stron znajduje się ogromny serwis z treściami wideo – w większości udostępnianymi nielegalnie.
Sprawdź naszych specjalistów w praktycznym działaniu. Zobacz co możemy zrobić dla Twojej firmy - przejrzyj ofertę lub skorzystaj z bezpłatnej konsultacji.