Komentarz Grzegorza Wiśniewskiego, CEO Grupy Soluma.
Będzie bardzo pesymistycznie, trochę śmiesznie, trochę tragicznie. Tym razem opowiem o gangrenie, jaka toczy polski biznes i bezpośrednio uderza w klienta końcowego. Być może zastanawiasz się, drogi Czytelniku, jak można sobie kupić tytuł najlepszej firmy w branży. Tak, to jest możliwe, a wręcz nagminne! Ale po kolei…
Jakiś czas temu otrzymałem na skrzynkę mailową wyjątkowo kuszącą propozycję. Odezwał się do mnie przedstawiciel pewnej firmy, która organizuje plebiscyt na 7 najlepszych firm w branży e-biznesu. Patronat medialny nad wydarzeniem objęła jedna z czołowych telewizji informacyjnych. Mniejsza o nazwy – to nie jest potrzebne do zdemaskowania skrajnie nieuczciwego i szkodliwego procederu.
Autor wiadomości załączył do niej ofertę, z której wynikało, że za „jedyne” 4900 złotych netto mogę kupić reprezentowanej przeze mnie Grupie Soluma miejsce w owym plebiscycie. Formuła gwarantowała wyłączność, co oznacza, że po uiszczeniu opłaty w plebiscycie nie znalazłaby się żadna konkurencyjna dla nas firma.
Teoretycznie oferta była bardzo kusząca. Za stosunkowo niewielką kwotę Grupa Soluma miała znaleźć się w spocie promującym plebiscyt i dystrybuowanym na antenie wspomnianej telewizji. Dodatkowo organizator zapewniał promocję w jednej z telewizji internetowych oraz na czołowym portalu internetowym. Nic tylko brać.
Nie skorzystałem. Nie dlatego, że nie doceniłem wartości promocyjnej projektu – ona mogła być całkiem wysoka. Chodziło o sprzeciw wobec tego typu praktyk. W moim odczuciu nieuczciwych, nachalnych i perfidnie wprowadzających klientów w błąd.
Autorzy tego plebiscytu w żaden sposób nie weryfikują fachowości firm, które zostały do niego zaproszone. Jedynym kryterium była gotowość do kupienia sobie – nie wywalczenia – miejsca w „zaszczytnej siódemce”. Nie widzę w tym ani zaszczytu, ani sensu. W gruncie rzeczy do grona rzekomo najlepszych firm w branży e-biznesu mogłaby zostać zaliczona firma-krzak. Byle tylko zapłaciła. Gangrena!
Grupa Soluma działa na demokratycznych zasadach, dlatego omówiłem sprawę z jednym z moich wspólników. Zareagował podobnie, ale dodatkowo podzielił się przykładem – smutnym – ze swojego życia.
Kilka lat temu wspólnik szukał ekipy dekarzy. Miał kiepskie doświadczenia z budowlańcami, dlatego podszedł do sprawy poważnie. W końcu wytypował wykonawcę, z którego usług – tak się wydawało – będzie zadowolony. Kryterium wyboru były przykłady realizacji (bez zarzutu) oraz fakt, że wybrana firma chwaliła się uczestnictwem w programie Fachowe Usługi. Logo programu widniało na jej stronie www, było eksponowane na samochodzie służbowym. Wspólnik postanowił zaufać.
Sielanka skończyła się po około tygodniu. Ekipa z hukiem wyleciała z placu budowy (głównie za pijaństwo). Na odchodne wspólnik, z czystej ciekawości, zapytał szefa firmy dekarskiej, jak to możliwe, że tacy partacze zdołali otrzymać rekomendację programu Fachowe Usługi? Przedsiębiorca, z rozbrajającą szczerością, odparł tylko: „Płacisz składkę roczną i nikt nic nie sprawdza.” Czyli fikcja. Jak to niestety często bywa w naszym pięknym kraju.
Czytelniku! Bardzo ostrożnie podchodź do wszelkich „rankingów”, które w większości przypadków są tworzone na zamówienie i opłacane przez występujące w nich firmy. Takie plebiscyty w żaden sposób nie gwarantują, że trafisz na firmę godną zaufania.
Kieruj się wyłącznie realnymi referencjami innych klientów, przykładami realizacji, rynkowym doświadczeniem oraz tym czymś, co trudno nazwać jednym słowem. Chodzi o podejście wykonawcy do klienta. Jeśli masz tutaj jakiekolwiek wątpliwości, to szukaj dalej. Żaden ranking nie zwróci Ci przecież zmarnowanego czasu, nerwów i pieniędzy.
Inne komentarze:
Sprawdź naszych specjalistów w praktycznym działaniu. Zobacz co możemy zrobić dla Twojej firmy - przejrzyj ofertę lub skorzystaj z bezpłatnej konsultacji.