Zwykła, codzienna sytuacja. Do agencji interaktywnej zgłasza się klient, który chce zlecić zaplanowanie i przeprowadzenie kampanii marketingowej swojej marki. Agencja przygotowuje ofertę, ale o bardzo ogólnym charakterze, bez przedstawiania konkretnych kroków. Klient jest zainteresowany i deklaruje gotowość do przekazania zlecenia, jednak prosi o uszczegółowienie oferty, z rozpisaniem briefu kampanii. U nas takowego nie otrzyma i podobnie działa to w większości profesjonalnych agencji reklamowych. Dlaczego?
Chodzi o bardzo wysokie ryzyko kradzieży pomysłu na kampanię reklamową. To zjawisko powoli staje się normą i bezpośrednio uderza w interes agencji. Na czym dokładnie polega? Jak agencje, w tym Soluma Interactive, się przed nim bronią? Czytaj dalej.
Teoretycznie – oczywiście tak. W praktyce jednak polskie prawo nie daje twórcom zbyt skutecznych narzędzi w walce o udowodnienie, że ktoś bezprawnie wykorzystał ich pomysł. Problemem jest przede wszystkim dowiedzenie, że pomysł nie jest „ideą”, ale „utworem” – ten drugi jest chroniony prawem autorskim, za którego złamanie grożą poważne konsekwencje finansowe.
Zaplanowany, dobrze przemyślany i przedstawiony klientowi pomysł na kampanię reklamową jak najbardziej może być uznawany za utwór. Ktoś przecież musiał poświęcić czas na opracowanie koncepcji, przelanie jej na papier (czy treść maila), a następnie omówienie z klientem. To konkretna praca, za którą należy się wynagrodzenie.
Nie można więc dopuszczać do sytuacji, w której klient po zapoznaniu się z praktycznie gotowym scenariuszem kampanii, prosi o czas na naniesienie ewentualnych poprawek, po czym więcej nie kontaktuje się już z agencją, przekazując jej koncepcję innej firmie lub realizując ją własnym sumptem. To jest KRADZIEŻ i nie bawmy się w żadne eufemizmy.
Oczywiście cały powyższy wywód odnosi się do skonkretyzowanego pomysłu na kampanię reklamową, a nie luźno rzuconych sugestii. Kradzieżą nie będzie sytuacja, w której klient otrzyma od agencji propozycję np. przeprowadzenia kampanii content marketingowej z publikacją 10 artykułów sponsorowanych na wybranych portalach, po czym ostatecznie skorzysta z oferty innej agencji i poprosi ją o przygotowanie właśnie 10 takich artykułów.
Jeśli jednak w ramach tej propozycji agencja już wyselekcjonowała konkretne portale, zaproponowała tytuły artykułów i przygotowała ich konspekty, to klient nie może wykorzystać tej wiedzy we współpracy z inną agencją marketingową. W przeciwnym razie naraża siebie, a także tę drugą agencję, na nieprzyjemności.
I wcale nie przesadzamy. Może dojść do sytuacji (i z pewnością takie się zdarzały), że agencja X przedstawiła klientowi szczegółowy pomysł na kampanię, po czym za jej realizację wzięła się agencja Y – bo zaproponowała niższą cenę. To zrozumiałe – zaoszczędziła przecież na pracy kreatywnej, która jest bardzo kosztowna. Agencja musi sobie natomiast zdawać sprawę z tego, że wykorzystując czyjś pomysł popełnia czyn nieuczciwej konkurencji.
Dla jasności: nie znamy żadnej poważnej agencji reklamowej, która zgodziłaby się zrealizować kampanię co do joty zaplanowaną przez konkurencję. Nie dość, że byłoby to ryzykowne z prawnego i finansowego punktu widzenia (groźba otrzymania ładnego pisma od prawnika z żądaniem zaprzestania czynu nieuczciwej konkurencji oraz propozycją okrągłej sumki, jako zadośćuczynienia), to jeszcze podważałoby to autorytet i profesjonalizm tejże agencji. Sięgając po obrazowe porównanie: czy jakikolwiek koncern motoryzacyjny pokusiłby się o wyprodukowanie samochodu według projektu wykradzionego z pracowni konkurencyjnej firmy? Przecież to skończyłoby się międzynarodowym skandalem i procesem o szpiegostwo przemysłowe.
Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest sytuacja, w której agencja wraz z briefem kampanii otrzymuje umowę, z której jasno wynika, że autor koncepcji przekazał klientowi majątkowe prawa autorskie do niej. Wówczas sprawa jest czysta, bezpieczna i można taki projekt wdrożyć do realizacji, oczywiście po modyfikacjach, aby nadać mu stempel jakości i stylu agencji wykonawczej.
Możemy tutaj wypowiadać się tylko we własnym imieniu. Korzystamy z najprostszego, a jednocześnie najskuteczniejszego sposobu, jakim jest przyjmowanie zlecenia do realizacji dopiero po podpisaniu umowy oraz opłaceniu usługi z góry (w całości lub częściowo – zależy od ustaleń z klientem). Jasne, że tracimy przez to część klientów, bo nie wszyscy rozumieją, dlaczego mają płacić za coś, czego jeszcze nie mogą zobaczyć. Ważniejsze jest jednak to, że zabezpieczamy w ten sposób swój interes ekonomiczny i dzięki temu możemy się w 100% skupić na opracowaniu koncepcji kampanii, a później jej realizacji.
Innym sposobem, praktykowanym w branży, jest podpisanie z klientem umowy o zachowanie poufności. Dopiero po parafowaniu takiego dokumentu klient może zapoznać się z briefem kampanii, ale jest zobowiązany do nieujawniania jego treści osobom postronnym. Jest to jakieś rozwiązanie, choć nie tak skuteczne, jak nasze.
Podsumowując: szczegółowy pomysł na kampanię reklamową jest utworem, który podlega ochronie z tytułu prawa autorskiego. Nie można go wykorzystywać wedle własnego uznania, a tym bardziej realizować bez porozumienia z autorem, najczęściej agencją reklamową. Byłoby to nie tylko niezgodne z prawem, ale też elementarnymi zasadami etycznymi.
Sprawdź naszych specjalistów w praktycznym działaniu. Zobacz co możemy zrobić dla Twojej firmy - przejrzyj ofertę lub skorzystaj z bezpłatnej konsultacji.