Pamiętacie, jak jeszcze powiedzmy 10 lat temu mało kto wyobrażał sobie, że można kupić cokolwiek przez Internet (np. na Allegro) i jeszcze zapłacić za to z góry? Toż to jakaś hochsztaplerka! Dziś zakupów online dokonujemy z niemal równą częstotliwością, jak „w realu”. Czeka nas kolejna rewolucja, tym razem mobilna. A w zasadzie nie czeka – ona już się dzieje.
Criteo, jedna z firm badających zachowania zakupowe online i zajmująca się marketingiem w sieci, opublikowała dane, z których wynika, że już 14% transakcji w e-handlu jest w naszym kraju realizowanych za pośrednictwem urządzeń mobilnych. To bardzo wysoki wynik, szczególnie w kontekście tego, że dopiero średnio co drugi Polak ma takie urządzenie (smartfon lub tablet).
Nadal jednak przede wszystkim kupujemy z poziomu urządzeń desktopowych (chociażby laptopa), a te zakupy generują 86% całego obrotu w e-handlu. Cały czas mówimy jednak o wartościach uśrednionych. Dlaczego o tym wspominamy? Bo niektóre sklepy internetowe już zanotowały, że blisko 50% wszystkich dokonywanych w nich zakupów, jest realizowanych przez smartfony i tablety.
Są gracze w tej branży (ci najwięksi), którzy notują gigantyczne zyski w związku z tym, że ich klienci kupują mobilnie. Wynika to jednak głównie z faktu, że wcześniej te e-sklepy (i inne usługi oferowane online) zainwestowały potężne środki w uruchomienie własnych aplikacji na urządzenia mobilne, znacznie ułatwiających dokonywanie zakupów. Wystarczy spojrzeć na politykę Allegro, które owszem, umożliwia użytkownikom smartfonów i tabletów przeglądanie swoich ofert z poziomu zwykłej wyszukiwarki, ale usilnie (wręcz natarczywie) zachęca też do instalowania na urządzeniu dedykowanej aplikacji.
Takie postępowanie jest bardzo logiczne. Aplikacja znacznie upraszcza proces kupowania, co w naturalny sposób przekłada się na to, że klient ostatecznie coś kupi. Chodzi głównie o ograniczenie zjawiska, zgodnie z którym najpierw wyszukujemy coś z poziomu smartfona, a później kupujemy to dopiero korzystając z komputera. Sklepom zależy, aby zakup był jak najszybszy i spontaniczny, bo odkładanie decyzji na „jak będę w domu” niesie ryzyko całkowitej rezygnacji z zakupu.
To, o czym napisaliśmy w ostatnim akapicie, fachowo nazywa się Cross Device, czyli mechanizmem zakupów krzyżowych. Jest on doskonale widoczny chociażby w przypadku branży hotelarskiej. Z ofertą zapoznajemy się z poziomu smartfona, ale kupujemy i płacimy już przy użyciu komputera (lub odwrotnie). Aby to zjawisko ograniczyć dostawcy często oferują swoim klientom znaczne zniżki, jeśli tylko skorzystają z zakupów przez aplikację mobilną.
Rynek mobile będzie się rozwijał, co w zaobserwujemy w ciągu najbliższych kilku lat. Dla właścicieli firm, których strony nie są zoptymalizowane pod kątem wymagań urządzeń mobilnych (tzw. RWD), będzie to lekcja bardzo bolesna. Już teraz w Stanach Zjednoczonych odsetek transakcji mobilnych przekracza 30% i jest pewne, że za chwilę zrówna się z transakcjami desktopowymi.
Wśród branż, które najmocniej korzystają z tego trendu są moda, towary luksusowe i podróże. Wynika to z faktu, że osoby zainteresowane tymi tematami są zwykle dość zamożne i aktywne, a także chętnie korzystają z nowoczesnych technologii.
W Polsce udział smartfonów i tabletów w zakupach mobilnych jest prawie identyczny. Można się jednak spodziewać, że w najbliższych latach rosnąć będzie przewaga smartfonów, których sprzedaż od kilku lat rośnie w tempie ponad 10%. Tablety aż tak dobrze się u nas nie przyjęły.
Kupujecie mobilnie? Jest to dla Was wygodne, szybsze, a może korzystacie z akcji promocyjnych dostawców aplikacji? Jesteśmy ciekawi Waszych opinii i zapraszamy do komentowania.
Sprawdź naszych specjalistów w praktycznym działaniu. Zobacz co możemy zrobić dla Twojej firmy - przejrzyj ofertę lub skorzystaj z bezpłatnej konsultacji.