Część reklamodawców wychodzi z założenia, że wystarczy tylko opublikować jakąkolwiek treść komercyjną na popularnym portalu internetowym, by lada moment zaobserwować gwałtowny wzrost sprzedaży. Jeszcze do niedawna podobnie były traktowane spoty telewizyjne. Wiemy jednak, że skuteczność reklamy zależy od wielu innych czynników, nie tylko od miejsca jej emisji. Czytelnicy portali internetowych coraz mocniej uodparniają się na treści o charakterze sprzedażowym – zwłaszcza te, które skrajnie ich irytują. Przykłady znajdziesz w naszym poradniku.
Trudno o coś bardziej denerwującego. Na szczęście wydawcy coraz rzadziej sięgają po ten fortel i dobrze, bo przez takie manipulacje tylko spada zaufanie czytelników do portali internetowych. Jeśli reklama wideo jest ukryta na stronie i trzeba poświęcić trochę czasu, by ją wyłączyć (inaczej wciąż słychać irytujący dźwięk), to co zrobi przeciętny użytkownik? Oczywiście, że po prostu opuści stronę. Trudno zatem uznać, aby był to skuteczny format.
Jest nieco mniej irytująca niż ukryte wideo, ale też potrafi nieźle zdenerwować. Od czasu, gdy Google ogłosiło, że będzie karać wydawców za umieszczanie na stronach wyskakujących znienacka playerów wideo, ten proceder jakby stracił na znaczeniu. Jednak nadal można się spotkać z sytuacją, gdy spokojnie czytamy sobie lead artykułu, aż tu nagle rozwija się ekran z filmem reklamowym.
Nikt ich nie lubi, ale najwyraźniej prymitywny buzz marketing wciąż dobrze się trzyma. Marketing szeptany na forach internetowych i portalach jest zmorą, ponieważ trudno byłoby stale kontrolować wszystkie komentarze i usuwać z nich linki reklamowe. Obecnie nigdy nie mamy pewności, czy komentarz pod artykułem jest autorstwa czytelnika, czy może jednak pracownika agencji reklamowej. Ponieważ zjawisko to przybrało patologiczny zakres, coraz więcej osób w ogóle rezygnuje z czytania komentarzy.
To już prawdziwa zmora. Wielu wydawców w pogoni za pieniędzmi zgadza się na opublikowanie nawet bardzo słabego artykułu sponsorowanego, najczęściej stworzonego przez pracownika działu marketingu reklamodawcy. Taki tekst już od pierwszego zdania trąci marketingowym bełkotem. Czytelnicy tego nie znoszą, a jeśli podobne sytuacje się powtarzają, wówczas szukają dla siebie innych, wartościowych portali.
Wszyscy więc na tym tracą: wydawca, bo spada mu liczba użytkowników. Reklamodawca: bo jego marka jest kojarzona z marną, wręcz śmieszną próbą uwiarygodnienia wizerunku dzięki „niby merytorycznemu” artykułowi.
Reklamowanie się na portalach internetowych jest oczywiście podstawą strategii marketingowej i nie należy z tego rezygnować. Warto natomiast stawiać na jakościowe formaty i nie próbować nabijać czytelników w butelkę – zwłaszcza przy wykorzystaniu irytująco banalnych sposobów.
Sprawdź naszych specjalistów w praktycznym działaniu. Zobacz co możemy zrobić dla Twojej firmy - przejrzyj ofertę lub skorzystaj z bezpłatnej konsultacji.